W tym roku spotkalismy się z Buraczanymi przyjaciółmi w ich ulubionym mieście.
Wyjechaliśmy w dniu 3 maja - Święta Konstytucji . . .
Dużą część czasu spędziliśmy na zwiedzaniu dworców tudzież podróżując wszelkiego rodzaju pojazdami szynowymi, a kontrolą kierunku jazdy zajmował sie prezes M.B.
Pierwsze było berlińske ZOO.
Ulubione miasto Anety, tylko tam jest w stanie wsiąść na statek i podziwiać widoki z lampką wina w ręku.
Dzieciaki w swoim żywiole.
Podróże służyły zacieśnianiu więzi. wesołe rozmowy,
pierwsze głębsze spojrzenia . . .
pierwsze sesje fotograficzne,
i historie mrożące krewę w żyłach . . .
Tak, środki miejskiego transportu to ciekawe miejsce, równiez na rozmyślania.
Siostry Buraczane zostały dobrze przygotowane przez mamę do berlińskiego klimatu.
A za namową taty pozostawiły swój ślad w miejskiej dżungli.
A teraz szybko, szybko, żeby nie spóźnic się na następny pociąg.
Dzieciaki próbowały również swoich sił w rozweselaniu przechodniów, tym razem bez puszki na drobne.
Pionieważ wbrew zapowiedziom pogoda dopisywała, ruszyliśmy w dalszą drogę pod czujnym okiem naszego przewodnika, tajemniczego Mirosława B,
aż dotarliśmy do placu pokrytego betonowymi klocami, tworzącymi swego rodzaju labirynt, labirynt zagubionych i zgładzonych istnień, który dziś jest świetną zabawą dla wielu zwiedzających go turystów.
Aneta czuła zbliżający się powoli koniec tych kilku chwil w jej ulubionym mieście . . .
I pożegnania nadszedł czas.
Do zobaczenia w wirtualnej strefie.
Na koniec kilka streetowych kawałków, które udało się uchwycić z tym "bagażem na plecach" :-)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz