Wczorajszego wieczora bawiliśmy się z Poluzjantami na ich drugim koncercie w naszym mieście.
Pierwszy był niezapomniany. Zespół mało znany, grał swoją pierwszą (i jedyną wtedy) płytę wydaną w 2000 r "Tak po prostu".
Na sali może z 50 osób. Kameralna atmosfera. Czuć było prostotę i radość z tego co robią.
I tak po prostu, pomimo wydania w ostatnim czasie jeszcze dwóch płyt i solowego albumu Kuby poświęconego pamięci Andrzeja Zauchy, pierwsza płyta pozostaje największą.
Warto.
Każdego dnia.
Po trochę.
Tak po prostu.
Kuba, pomimo podwójnego widzenia trzymał się świetnie po koncercie.
sobota, 19 maja 2012
sobota, 5 maja 2012
Berlin
Kolejny długi weekend majowy dobiega końca.
W tym roku spotkalismy się z Buraczanymi przyjaciółmi w ich ulubionym mieście.
Wyjechaliśmy w dniu 3 maja - Święta Konstytucji . . .
Dużą część czasu spędziliśmy na zwiedzaniu dworców tudzież podróżując wszelkiego rodzaju pojazdami szynowymi, a kontrolą kierunku jazdy zajmował sie prezes M.B.
Pierwsze było berlińske ZOO.
Ulubione miasto Anety, tylko tam jest w stanie wsiąść na statek i podziwiać widoki z lampką wina w ręku.
Podróże służyły zacieśnianiu więzi. wesołe rozmowy,
pierwsze głębsze spojrzenia . . .
pierwsze sesje fotograficzne,
i historie mrożące krewę w żyłach . . .
Tak, środki miejskiego transportu to ciekawe miejsce, równiez na rozmyślania.
Siostry Buraczane zostały dobrze przygotowane przez mamę do berlińskiego klimatu.
A za namową taty pozostawiły swój ślad w miejskiej dżungli.
A teraz szybko, szybko, żeby nie spóźnic się na następny pociąg.
Dzieciaki próbowały również swoich sił w rozweselaniu przechodniów, tym razem bez puszki na drobne.
Pionieważ wbrew zapowiedziom pogoda dopisywała, ruszyliśmy w dalszą drogę pod czujnym okiem naszego przewodnika, tajemniczego Mirosława B,
aż dotarliśmy do placu pokrytego betonowymi klocami, tworzącymi swego rodzaju labirynt, labirynt zagubionych i zgładzonych istnień, który dziś jest świetną zabawą dla wielu zwiedzających go turystów.
Aneta czuła zbliżający się powoli koniec tych kilku chwil w jej ulubionym mieście . . .
I pożegnania nadszedł czas.
Do zobaczenia w wirtualnej strefie.
Na koniec kilka streetowych kawałków, które udało się uchwycić z tym "bagażem na plecach" :-)
W tym roku spotkalismy się z Buraczanymi przyjaciółmi w ich ulubionym mieście.
Wyjechaliśmy w dniu 3 maja - Święta Konstytucji . . .
Dużą część czasu spędziliśmy na zwiedzaniu dworców tudzież podróżując wszelkiego rodzaju pojazdami szynowymi, a kontrolą kierunku jazdy zajmował sie prezes M.B.
Pierwsze było berlińske ZOO.
Ulubione miasto Anety, tylko tam jest w stanie wsiąść na statek i podziwiać widoki z lampką wina w ręku.
Dzieciaki w swoim żywiole.
Podróże służyły zacieśnianiu więzi. wesołe rozmowy,
pierwsze głębsze spojrzenia . . .
pierwsze sesje fotograficzne,
i historie mrożące krewę w żyłach . . .
Tak, środki miejskiego transportu to ciekawe miejsce, równiez na rozmyślania.
Siostry Buraczane zostały dobrze przygotowane przez mamę do berlińskiego klimatu.
A za namową taty pozostawiły swój ślad w miejskiej dżungli.
A teraz szybko, szybko, żeby nie spóźnic się na następny pociąg.
Dzieciaki próbowały również swoich sił w rozweselaniu przechodniów, tym razem bez puszki na drobne.
Pionieważ wbrew zapowiedziom pogoda dopisywała, ruszyliśmy w dalszą drogę pod czujnym okiem naszego przewodnika, tajemniczego Mirosława B,
aż dotarliśmy do placu pokrytego betonowymi klocami, tworzącymi swego rodzaju labirynt, labirynt zagubionych i zgładzonych istnień, który dziś jest świetną zabawą dla wielu zwiedzających go turystów.
Aneta czuła zbliżający się powoli koniec tych kilku chwil w jej ulubionym mieście . . .
I pożegnania nadszedł czas.
Do zobaczenia w wirtualnej strefie.
Na koniec kilka streetowych kawałków, które udało się uchwycić z tym "bagażem na plecach" :-)
Subskrybuj:
Posty (Atom)